30 lip 2018

LUMENE MATTE FOUNDATION - ODKRYCIE LATA

        Z podkładami mam często tak, że gdy trafię na jakiś fajny, to jestem przekonana, że teraz to już  będzie ulubieniec na długie lata, no bo przecież na pewno nie znajdę nic lepszego. Ale, że z moją kosmetyczną konsekwencją jest mniej więcej tak samo dobrze jak ze zdrową dietą, to co jakiś czas porzucam tego jednego, jedynego, najbardziej sprawdzonego i sięgam po jakąś nowość. Często gęsto żałuję i pluję sobie w brodę, że wywaliłam w błoto hajsy, za które mogłam kupić sprawdzony pokład, a tak męczę się z jakimś kompletnym niewypałem, ale bywa i tak, że przypadkiem trafiam na perełkę, która trafia do mojego top of the top i znowu jestem przekonana, że "lepiej już nie będzie". Tak było właśnie tym razem, kiedy zdenkowawszy podkład Smashboxa (nomen omen - cudowny) stanęłam przed decyzją czy kupić kolejne jego opakowanie czy może (zupełnie zapominając o wcześniejszych wtopach) poszukać czegoś nowego. O decyzji zadecydował przypadek, bo na facebooku wyświetliła mi się reklama jednej z drogerii internetowych (ciasteczka cookies robią robotę i wiedzą, czego mi trzeba najwyraźniej) i informacja o promocji na podkład Lumene. Po 20% zniżki wychodziła całkiem przyjemna cena, więc mając w pamięci zachwyty Martyny z duetu MarKa nad tym pokładem, zdecydowałam się kliknąć. 





          Jeśli chodzi o dane "techniczne" - jest to podkład matujący, o beztłuszczowej formule. Ja zdecydowałam się na odcień 1 Classic Beige i jest to ładny, dość jasny (na ten moment wystarczająco) odcień z delikatniutką domieszką żółci. Na swatchu (poniżej) widać co prawda, że jest on stosunkowo neutralny i chłodniejszy od Revlona Colorstaya w odcieniu Buff, mimo to nałożony na skórę bardzo dobrze niweluje wszelkie zaczerwienienia i dobrze "odróżawia" (słowem wyjaśnienia - moja skóra jest jasna i bardzo ciepła, wręcz żółtawa, wszędzie poza twarzą, więc podkładami muszę nieco koloryt swojej twarzy dopasować do reszty ciała). W ofercie znajdują się jeszcze dwa jaśniejsze od tego odcienie, ale widziałam, że są już sporo chłodniejsze.  
            Sam pokład jest zamknięty w wygodnej póki co tubce (przy końcówce pewnie trzeba rozcinać opakowanie), o pojemności 30 ml. Konsystencja jest taka w sam raz - nie za gęsta, nie za rzadka, o formuła jest wyczuwalnie pudrowa. Jeśli chodzi o aplikację, u mnie najlepiej sprawdza się Beauty blender, przy czym nakładałam go też pędzlem zwykłym, pędzlem-szczotką, palcami i w zasadzie żadna z tych metod nie była problematyczna. Krycie określiłabym jako średnie w kierunku mocnego, wykończenie podobnie jak formuła - pudrowe. Ja nakładam jedną cienką warstwę, a tam gdzie skóra tego wymaga dokładam odrobinę korektora (obszar pod oczami, pojedyncze niedoskonałości) i takie połączenie jest dla mnie wystarczające. Przy cerze normalnej można odpuścić sobie puder (ja tak robię na co dzień, przy mocniejszym makijażu jedynie omiatam twarz pudrem sypkim), przy tłustej pewnie dla bezpieczeństwa nie zawadzi go użyć. Mimo dość mocnego krycia podkład jest lekki na tyle, że nie czuć go na skórze i daje bardzo naturalny efekt. I teraz najlepsze - trwałość. Nawet bez utrwalenia pudrem, ten podkład w normalnych warunkach potrafi wytrzymać w niemal idealnym stanie przez 10-12 godzin (piszę z perspektywy osoby ze skórą normalną). Przez to pudrowe wykończenie nie narobimy sobie plam bronzerem czy różem nawet jeśli pominiemy etap pudru, a kosmetyki nałożone na ten podkład trzymają się również bez zarzutu. 
          Cenowo nie jest najgorzej, bo za podkład zapłacimy w okolicach 50-70 złotych (taki jest mniej więcej rozstrzał w drogeriach internetowych). Minusem może być dostępność, bo marka Lumene jest dostępna raczej głównie internetowo. Poniżej możecie zobaczyć na swatchu porównanie z dwoma innymi podkładami. Od lewej mamy: Lumene Matte Foundation (1 Classic Beige), L'Oreal True Match (1.N Ivory) i Revlon Colorstay do cery tłustej (150 Buff). Nawet na tym porównaniu widać wyraźnie, że Lumene ma zupełnie inną formułę. Piętro niżej zdjęcie przed/po.


            Jak widać moja niekonsekwencja tym razem okazała się bardzo udana. Uważam, że podkład Lumene świetnie sprawdzi się latem (nie wiem czy na zimę jednak nie wolę bardziej kremowych, nieco gęstszych konsystencji), na większa wyjścia. Ja się z nim bardzo polubiłam i chciałabym napisać, że to już na pewno będzie podkład do którego będę stale wracać, no ale wiecie same jak to jest :).

Pozdrawiam,
Asia

3 komentarze:

  1. Ciekawy produkt, chętnie przetestuje. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się jego kolor :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda ładnie i ładnie kryje. Neutralny, jasny beż też fajny, chociaż u mnie przydałoby się więcej żółtego :). I tak. wiemy jak to jest hehehe

    OdpowiedzUsuń

Proszę o nie zostawianie komentarzy typu "Zapraszam do mnie", próśb o dodanie do obserwowanych oraz podobnych służących autopromocji blogów czy stron personalnych.
Dziękuję bardzo :)