18 lip 2018

ZACZNIJMY JESZCZE RAZ!

          Z powrotem tutaj nosiłam się już jakiś czas, mieliłam temat w głowie i zastanawiałam się czy na pewno chcę podchodzić do tego jeszcze raz. Przerwa w prowadzeniu bloga była długa, bo trwała ponad rok i spowodowana była wieloma czynnikami. Przede wszystkim czułam spory przesyt, w końcu blog wystartował mnóstwo lat temu, kiedy byłam beztroską studentką z milionem wolnych chwil. Jak można się łatwo domyślić, studia się skończyły, zaczęła się (jak mawia moja babcia) proza życia, czasu było coraz mniej, a obowiązków coraz więcej. To jeszcze samo w sobie nie było największą przeszkodą, bo w końcu w takim stanie radziłam sobie jeszcze parę lat, ale doszłam do momentu, w którym miałam szafę pełną kosmetyków, drugą pełną sprzętów do robienia zdjęć, a jak przychodziło co do czego, to to wszystko napawało mnie głównie frustracją. A to zdjęcia nie wyszły tak jak chciałam i nie wpasowałam się w trend białego tła/bokeh był za słabo rozmazany/żywe kwiaty, które miały być użyte w wymyślnej kompozycji "flat lay" szlag trafił - niepotrzebne skreślić. A to wszyscy pisali o jakiejś topowej palecie, więc szłam po nią do sklepu, żeby i moja recenzja dopełniła szeregu innych, a paleta po miesiącu używania trafiała na cmentarzysko innych zapomnianych kosmetyków w mojej toaletce. A to pisząc posta miałam ochotę napisać o totalnym bublu, że to szajs jakich mało i dawno tak dupiatego produktu nie miałam w rękach, ale budziła się we mnie jakaś dziwna poprawność i z jakiś kompletnie niewytłumaczalnych powodów starałam się trzymać językowy fason, mimo, że gdybym opowiadała o tym przyjaciółce to z pewnością byłby to szajs i dupiaty produkt, a nie "kosmetyk, który nie spełnia moich wymagań". A w końcu te prawie 10 lat temu, kiedy ten blog powstał, potrafiłam pisać o wszystkim i o niczym właśnie tak jakbym rozmawiała z koleżanką, zdjęcia robiłam na parapecie, na tle okna upapranego od nosa mojej świętej pamięci psiny, na zdjęciach czasem miałam na środku nosa pryszcza i nie uważałam tego za nic zdrożnego. I sprawiało mi to wszystko nie lada frajdę. Bez zbędnego dążenia do perfekcji, bez kilkukrotnego podchodzenia do "sesji zdjęciowych", z niewyjustowanym tekstem i ruszoną fotką błyszczyka z Essence. Bez całego kartonu pudełek po kosmetykach, którym trzeba będzie zrobić zdjęcia, stojącym w kącie pokoju i przypominającym mi, że od tygodnia nic nie wrzuciłam i zaraz wszyscy o mnie zapomną. I co najważniejsze, bez wyrzutów sumienia, że coś mogłam zrobić lepiej, że o czymś komuś obiecałam napisać, ale się nie wyrobiłam. Z perspektywy tej ponad rocznej przerwy mogę śmiało napisać, że przyjemność z prowadzenia tego bloga rozbiła się w moim przypadku głównie o brak spontaniczności, która towarzyszyła mi na początku i dzięki której (mam nadzieję!) udało mi się zgromadzić tutaj niemałe grono czytelników. Zbyt wiele czasu poświęcałam temu, jak posty mają wyglądać, jak zdjęcia mają być spójne, jak tematy muszą się odpowiednio przeplatać i zbyt mało mi go zostało na to, czym blog był dla mnie na samym początku - źródłem relaksu, oderwania od codzienności i hobby. 
          Teraz odpoczęłam, mam nadzieję, że nabrałam dystansu i postanowiłam...wrócić do korzeni. A przynajmniej - spróbować je odnaleźć na nowo. Nazwa bloga zmieniła się już dawno, teraz przyszła też pora na zmianę adresu. Zrobiłam też to, czego zabrakło mi przy ostatniej próbie "reaktywacji", a mianowicie wyczyściłam zawartość bloga, zminimalizowałam do niezbędnego minimum wszelkie gadżety i z takim czystym kontem otwieram, nowy, prostszy rozdział. Mam nadzieję, że nadal będziecie mi towarzyszyć w tej nowej-starej przygodzie:). A ja siedząc z kotem na kolanach i czytając Wasze komentarze poczuję tę radość co niemalże 10 lat temu. Czy zmieni się tematyka? Raczej nie. Kosmetyki to nadal (choć w dużo rozsądniejszym wydaniu) moja mała pasja, więc na tym w dalszym ciągu blog będzie się opierać. Do tego chciałabym dołożyć ogólnie pojęty lifestyle - czyli trochę domowego wystroju, trochę kulinarnych pyszności, trochę o mojej pluszowej zmorze czyli kocie, który szybko stał się domowym prezesem. Słowem - na co akurat przyjdzie mi ochota. Do zobaczenia już wkrótce!


Pozdrawiam,
Asia

13 komentarzy:

  1. Witaj z powrotem:) Piękna jak zwykle:) Widac reset byl Ci potrzebny i czekam na świeze posty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć:) dla mnie najważniejsza w blogowaniu jest frajda z tego co się robi , czyste hobby nie żadne " biznesy":) ślicznie wyglądasz, napewno będę zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja biznesowo też nie podchodziłam do bloga, raczej włączył mi się zbyt duży perfekcjonizm i o to rozbijała się cała zabawa ;)

      Usuń
  3. Ten pęd za idealnym ujęciem na zdjęciach napawa mnie lękiem :P Szkoda mi trochę na to życia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, ja jestem estetką i o ile np. zrobić ładne zdjęcie (jedno!) na instagrama jestem w stanie ogarnąć, tak cała seria do posta i robi się plan zdjęciowy na pół dnia i na to rzeczywiście szkoda życia :D Grunt to w porę dojść do wniosków!:)

      Usuń
  4. Witaj, dawno Cię nie było ;)
    Twoje przemyślenia są zbieżne z moimi, nie zniknęłam tak jak Ty, ale częstotliwość moich postów przez ostatnie miesiące jest znikoma. Ale doszłam do wniosku, że nic na siłę, jak nie mam ochoty o czymś pisać to nie piszę, jak mi zdjęcie nie wychodzi, trudno :) wolę przeczytać książkę (które notabene czytam jakby jutra nie było) niż się stresować. ;)
    Czekam na Twoje posty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie obie potrzebowałyśmy sie wyluzować :D

      Usuń
  5. Właśnie robię porządek w blogach, które obserwuję i mówię, a co tam, zobaczę czy wróciłaś. I o jesteś! Super:)

    OdpowiedzUsuń
  6. No w końcu! Nie mogłam się doczekać! Dawno Cie nie.. Czytałam! ������

    OdpowiedzUsuń

Proszę o nie zostawianie komentarzy typu "Zapraszam do mnie", próśb o dodanie do obserwowanych oraz podobnych służących autopromocji blogów czy stron personalnych.
Dziękuję bardzo :)